Ubiegłoroczna edycja Rollercoastera
pokazała, że podoba się Wam długie bieganie po nieoczywistych, ale jakże
pięknych ścieżkach Wzgórz Piastowskich w Zielonej Górze. Tym razem zadbaliśmy o
NAPRAWDĘ dużą niespodziankę. Zaszaleliśmy i idziemy w ULTRA. Rollercoaster to
bieg prawdziwie górski rozgrywany na następujących dystansach:
• 23 km (z opcją sklasyfikowania po 13
km): przewyższenia – 550, limit – 4h;
• 30+ km: przewyższenia – 950, limit –
5h30;
• 50+km: przewyższenia – 1550, limit –
8h.
Startujemy 28 września (sobota) o
godzinie 8.30. Będzie możliwość zapisów w dniu zawodów (6.30 – 8.15), jeśli
zostaną wolne miejsca.
Trasa biegnie wyłącznie po leśnych
drogach i całkiem małych ścieżkach położonych w malowniczych okolicach między
zielonogórskim Ogrodem Botanicznym, Amfiteatrem, Wieżą Bismarcka, kąpieliskiem
H2Ochla i Wilkanowem. Nudy nie ma – pełno podbiegów, zbiegów, piachu i korzeni.
I przepięknej przyrody dookoła.
Ruszacie wszyscy razem. Po 6 km przy
wieży Bismarcka (gdzie będzie punkt odżywczy) następuje rozwidlenie. Osoby
wybierające dystans 13 km skręcają w trasę prowadzącą do mety, pozostali biegną
dalej. Po drugiej wizycie na Bismarcku półmaratończycy lecą do mety, a
trzydziestki i ultrasi dalej. Żaden odcinek się nie powtarza, żadnego biegania
po pętlach! Ale nie obawiajcie się, wszystko będzie się dokładnie oznaczone,
przygotujemy też odpowiednią liczbę wolontariuszy do pomocy.
Baza i biuro zawodów mieści się w
zielonogórskim Ogrodzie Botanicznym. To doskonałe miejsce na pobiegowy relaks
przy przepysznym jedzeniu serwowanym jak zwykle przez Jefferson’s Catering.
Włóczykij Lubuski napisał swoje podsumowanie, pora na nasze.
Ponoć z kreatywnością w naszej ekipie jak w konflikcie
Biedronki i Lidla – końca nie widać. Do tego stopnia, że ponoć jesteśmy w
stanie zorganizować olimpiadę zimową w Katarze. Hmm. Nie mieliśmy tego jeszcze
w najbliższych planach, ale potrzymajcie nam izotonik.
No więc jak z tymi X Nowymi Granicami było?
Można by pisać o długich naradach i sporach o każdy detal, jak
długość taśmy zawieszanej na drzewie, można by napisać jak to podzieliśmy się
na 2 obozy i przerzucaliśmy argumentami, czy zrobić 10 km czy nie (wiecie,
dziesiąta edycja, dziesięć kilometrów), można by napisać, jak organoleptycznie
wybieraliśmy smak piwa na metę (no przecież sikacza nie podamy!), ale… what
happens in… – no sami wiecie.
W każdym razie pracowaliśmy, pracowaliśmy i przygotowaliśmy
bieg. A na końcu Wódz wypowiedział formułkę, wg której zawody były całkiem ok
(oryginalnego brzmienia też nie podamy, bo – patrz akapit wyżej).
Jak postanowiliśmy uczcić te 10 lat? Wybraliśmy pomysł
najprostszy i najgenialniejszy z
możliwych: after! Po co biegać, lepiej się… najeść 😊
Dystanse postanowiliśmy pozostawić bez zmian. Trasę też. Ona
już dość dobrze funkcjonuje wśród biegaczy i kolarzy, więc po co ją zmieniać.
Nam się podoba 😊
I partnerów też postanowiliśmy nie zmieniać. Są z nami od
lat. Nie tylko nie odstrasza ich nasze wariactwo, ale wręcz chcą więcej
angażować się w naszą działalność. Strażacy sami dopytywali czy to już, bo przecież
zwykle było w lutym! A cukiernia od rogalików z ulgą przyjęła nasze zamówienie
mówiąc: tak właśnie myśleliśmy, że państwo zadzwonią, bo przecież zawody
niebawem! Sami widzicie, nic tylko organizować.
I chyba to wypaliło, bo tylu komplementów to dawno nie słyszeliśmy.
Wielu zawodników zwracało się do nas z gratulacjami. Jeżdżą po Polsce i nie
tylko, więc mają porównanie.
A w ogóle to przyjechało zdecydowanie więcej zawodników niż
rok temu. The Kałuża też się stawiła w pełnej głębokości. Służby medyczne
interweniowały kilka razy, na szczęście w niegroźnych przypadkach (jak drzazga
w paluszku). Kilkanaście osób zeszło z trasy. Najciekawsza sytuacja była na
punkcie w Nowym Kisielinie. Prowadzący zawodnik poczekał na zawodnika
biegnącego tuż za nim, przybił mu piątkę i życzył powodzenia, a sam zszedł z
trasy z powodu kontuzji.
Wśród pań doszło do niemałej sensacji. Sześciokrotna uczestniczka
Monika Biegasiewicz wygrywała zawsze, gdy startowała. W tym roku musiała uznać
wyższość zielonogórzanki Krystyny Macioszek.
Sporym powodzeniem cieszyła się strefa chillout przy mecie. Osoby
oczekujące na zawodników miały miejsce do ogrzania się, wypicia czegoś ciepłego
czy przekąszenia.
A skoro o przekąskach mowa – takich cudów to chyba nigdzie
nie widzieliśmy! Nasi spece od cateringu, jedyni i najlepsi czyli ekipa
Jefferson’s Cathering wzięła sobie do serca rzucone przez kogoś hasło, że na
Nowych Granicach jedzenie jest tak dobre, że tylko krewetek brak. I oni to zrobili!
Mało tego, były nie tylko krewetki, ale najprawdziwsze sushi. I desery z naszym
logo! Miny zawodników – bezcenne.
A skoro mowa o naszych partnerach to nie sposób nie wspomnieć o tych, którzy wsparli nas najbardziej. Kolejny raz był z nami Consult Red oraz Agrobex. To dzięki nim nasze pakiety startowe były tak bogate, a zawodnicy na mecie otrzymywali koszulki czy czapeczki. Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli nam w większy czy mniejszy sposób. Firmom Gezet, Joanna, Hemnar s.c., Biegostacja, ZPB Kaczmarek, Merynos.pl, Intercars, Wibalak, Sensus Ratownictwo Medyczne, Nadleśnictwu Zielona Góra, strażakom z OSP Jarogniewice, Stary Kisielin i Sucha, wszystkim wolontariuszom oraz Miastu Zielona Góra.
A skoro o mieście mowa to nie sposób nie wspomnieć na koniec o niespodziance, jaka miała miejsce podczas dekoracji. Cały zarząd Stowarzyszenia Nowe Granice (organizatora zawodów) został odznaczony medalami za zasługi dla rozwoju miasta: prezes złotym medalem, a wiceprezeski – srebrnymi.
I to by było na tyle. Bo choć wyobraźnia podsuwa nam jeszcze kilka akapitów, ale kto by tyle czytał. Lepiej iść pobiegać.
Bardzo miło nam poinformować, że firma Consult Red została sponsorem strategicznym X Ultramaratonu Zielonogórskiego Nowe Granice.
Consult Red, innowacyjna firma technologiczna R&D, tworzona przez jej pracowników, wspiera X Ultramaraton Zielonogórski Nowe Granice, jeszcze więcej osób do aktywnego stylu życia oraz wspierania inicjatyw charytatywnych.
Consult Red to ponad 20 lat doświadczenia w produkcji oprogramowania i projektowania elektroniki dla sektora mediów, telewizji cyfrowej oraz chip-to-cloud IoT. Consult Red projektuje, rozwija i wdraża rozwiązania oparte na systemach wbudowanych, dekoderach telewizji cyfrowej, modemach szerokopasmowych i technologiach chmurowych. Usługi firmy obejmują doradztwo w zakresie strategii technicznej i architektury oraz projektowanie i rozwój produktów, integrację, wdrożenia i testowanie. Inteligentne urządzenia oraz systemy stworzone przez Consult Red są używane w ponad 50-milionach domów na całym świecie.
We are pleased to announce that Consult Red is the strategic sponsor of the X Ultramarathon Zielonogórski Nowe Granice event.
Consult Red, an employee-owned technology innovator and development partner, is proud to sponsor the X Ultramarathon Nowe Granice in Zielona Góra, inspiring more people to embrace an active lifestyle while raising funds for charity.
Consult Red is a leading chip-to-cloud company with over 20 years of market experience working with clients in the digital TV, broadband and IoT sectors. Consult Red designs, develops, deploys and scales secure, connected devices and embedded systems with a complete range of end-to-end services including consultancy, technical strategy, solution architecture, software & hardware design and development, integration, compliance and testing. Connected devices and systems developed by Consult Red are currently in more than 50 million homes around the world.
Zielona Góra znana jest z wielu powodów. Jednym z nich jest „fakt organizowania w mieście biegów górskich, choć do najbliższego pasma jest co najmniej 140km”. No ale ponoć „w Zielonej Górze nawet zbiegi da się zrobić pod górkę” (cyt. Włóczykij lubuski).
I tak już 7.raz przeciągnęliśmy zawodników po naszym ukochanym lesie zwanym Wzgórzami Piastowskimi. Z zebranych informacji wynikało, że wolicie pakiet startowy skromny, bez dodatków, ale za to tańszy. I tak zrobiliśmy. Ale dzięki naszym sponsorom mogliśmy dorzucić parę gadżetów, które będą fajną pamiątką i przydasiem podczas treningów. Nasze ukłony kierujemy najpierw w stronę firmy AGROBEX – Przestrzeń dopasowana do Ciebie, która od kilku lat wspiera nas regularnie.
Innym wspierającym jest BIEGOSTACJA, gdzie możemy kupić wszelkie wymyślone przez nas nagrody w jak zwykle dobrych cenach.
Od niedawna jest też z nami Decathlon Polska, któremu też serdecznie dziękujemy za wsparcie. Bieg to nie tylko trasa i zawodnicy.
Żaden bieg nie odbędzie się bez solidnego zaplecza, gdzie umieścić można start i metę. Drugi rok gościł nas Uniwersytecki Ogród Botaniczny w Zielonej Górze. Dla biegu trailowego nie można wymarzyć lepszej miejscówki! Pracownicy ogrodu dokładają wszelkich starań, aby spełnić nasze potrzeby. Prąd? Proszzz. Toaleta? Voilà! Ponieważ ktoś się w końcu zorientował i nazwał nas wariacką ekipą, musieliśmy trzymać poziom. I tak, prócz 2 pętelek biegu o łącznej długości ok. 22 km, dorzuciliśmy drugie tyle jeszcze bardziej komplikując trasę. Cytowany wyżej Włóczykij tak to skomentował: Kojarzycie zapewne te rysunki, jakie trzylatek przynosi z przedszkola. Chcąc wspierać małego artystę wykrzykujesz „Jaki śliczny helikopter!”, by usłyszeć w odpowiedzi: „Tato, przecież to ty!” . A inny biegacz dorzucił: „Wygląda to tak, że po chwilowo płaskim starcie, biegniesz pod górę, po czym skręcasz i zbiegasz w dół. Następnie znów pod górę i ostry zbieg, żeby po kolejnym skręcie mieć jeszcze większą górkę do pokonania. Dalej w sumie i tak nie jest lepiej”.
Oznaczenie trasy było w tym roku niezwykłym wyzwaniem. Taśmy i strzałki wieszaliśmy cały poprzedzający zawody tydzień. W przeddzień zawodów – objazd trasy. Kontrola w dniu zawodów i w ich trakcie. Ponoć był zawodnik, który przyjechał pobiec specjalnie, by udowodnić, że nie da się dobrze oznaczyć tak pokręconej trasy. A jednak daliśmy radę, a ów zawodnik zwrócił nam honor. Uff! I znów za potwierdzenie niech posłuży komentarz jednego z biegaczy: „Trasa była super oznaczona. Poza taśmami, były też strzałki kierunkowe, dzięki którymi nie trzeba było za dużo się zastanawiać nad tym jak biec (zwłaszcza że niektóre ścieżki nie były takie oczywiste)”. Wszystko to nie byłoby w ogóle możliwe, gdyby nie Grupa Gezet, która kolejny raz na czas zawodów dostarczyła nam auta do zadań specjalnych. Wjadą niemal wszędzie, przez piach i korzenie, zapewniając przy tym znaczny komfort jazdy. To ważne, bo nadmierne wstrząsy mogłyby pozbawić nas resztek zdrowego rozsądku i kto wie, co wymyślilibyśmy za rok.
O jedzenie się nie martwiliśmy. Niezawodny Jefferson’s Catering myślał za nas, czym by tu nakarmić biegaczy i wolontariuszy. Z rozmów i komentarzy wiemy, że było pysznie!
Od siebie dorzuciliśmy racuchy na punkcie odżywczym. I dzięki temu wszystkiemu pojawił się taki komentarz: „Nie przypominam sobie, by jakikolwiek punkt odżywczy na imprezie biegowej miał taką kuchnię (…). Nie wiem co będzie za rok, ale nie zdziwią mnie nawet krewetki”. Czyżby ktoś właśnie rzucił nam wyzwanie? Jest tylko jeden sposób, by się o tym przekonać – przyjechać do nas na kolejny bieg. Bo w sumie, po co macie siedzieć w domu?
Zapraszamy zawodników do zapoznania się z Komunikatem Startowym zawodów ZGB Rollercoaster 2023 (link poniżej). Do zobaczenia w sobotę o godzinie 9:30 na starcie!
Zapisy dostępne na dystansach: – Półmaraton (z opcją sklasyfikowania po 10 km): kliknij tutaj. Nie ma oddzielnych zapisów na 10 km. – Maraton: kliknij tutaj.
Zapisy na Rollercoastera otwarte! Elektronicznie prowadzimy zapisy do 10 września 2023 roku albo do wyczerpania limitów (200 na 21/10 km, 100 na 44 km). Możliwość zapisu w Biurze Zawodów jedynie jeśli po zakończeniu zapisów będą jeszcze wolne miejsca.
A tu przeczytasz Regulamin (wierzymy, że przeczytasz).
Jakie te Wzgórza Piastowskie skomplikowane! Co kawałek to ścieżka,
a co jedna to piękniejsza. Od kilku lat przeganiamy Was po miejscach mało
znanych, ale to wciąż za mało. Ciągle jest ktoś, to pyta o więcej.
W całym województwie Lubuskim jest tylko 1 maraton i to na
dodatek asfaltowy. Biegów trailowych trochę mamy, ale wszystkie na krótkich dystansach.
Był kiedyś Maraton wina i miodu, który wciąż żyje w pamięci wielu biegaczy, wciąż
ktoś o niego pyta. No i na Wzgórzach jest jeszcze tyle ścieżek do odkrycia.
Tak więc przyszedł czas, żeby wszystkie pomysły zebrać do
przysłowiowej kupy i ułożyć dłuższą trasę. Ladies and gentlemen, let me introduced Rollercoaster 2.0!
Rollercoaster 2.0 to dwa główne dystanse:
maraton (rzeczywisty dystans to niemal 44 km)
półmaraton (z możliwością sklasyfikowania na
dystansie 10 km).
Startujecie wszyscy razem. Po 6 km przy wieży Bismarcka następuje rozwidlenie. Osoby wybierające dystans 10 km skręcają w trasę prowadzącą do mety, pozostali biegną dalej. Po drugiej wizycie na Bismarcku półmaratończycy lecą do mety, a maratończycy dalej. Wszystko postaramy się dokładnie oznaczyć, przygotujemy też odpowiednią liczbę wolontariuszy do pomocy. Zachęcamy jednak do pobrania śladu trasy i wgrania go do zegarka. Link tutaj.
Jeśli obawialiście się, że maraton to 2 pętle półmaratonu to znaczy, że nie znacie naszego wodza. Andrzej aka „Nieoczywista Ścieżka” nigdy nie prowadzi trasy przez to samo miejsce. No chyba że w odwrotnym kierunku. Spodziewajcie się wszystkiego. Jeśli zobaczycie długą fajną prostą, na której można fajnie się rozbujać, to pewnie zaraz będzie zakręt gdzieś w chaszcze na ścieżkę, po której sarny chodzą po bułki. A gdy już będziecie skanować otoczenie niczym pojazd Google w poszukiwaniu ukrytych dróżek, to okaże się, że zonk, trasa wiedzie długą prostą. Zresztą, sami zobaczcie:
Start planujemy na 9:30. Biuro zawodów będzie czynne od 7 do
9:15. Zdążycie dojechać z wielu miejsc w Polsce bez konieczności nocowania
dzień przed. Limit czasu na półmaratonie to 3h30, w maratonie – 6h30.
Od zawodów minęło już parę tygodni, nasze ślady w lesie
przykrył kurz, ale zanim zaczniemy kolejną biegową przygodę trzeba napisać
podsumowanie.
To była zwariowana impreza. Nie tylko dlatego, że nasze grono organizatorów otrzymało ksywkę „wariatów” (więcej tu), ale dlatego, że kolejny raz pokazaliśmy, że kreatywność to nasze pierwsze imię. Wszystko zaczęło się od tego, że postanowiliśmy pobiec w odwrotnym kierunku. I okazało się, że to totalnie nowe zawody! Wszystko trzeba było przemyśleć, przeliczyć i poustawiać na nowo. Sami domyślacie się, że w takiej sytuacji o błąd nietrudno.
Klasyczne „Nowe granice” nadal miały 103 km, ale Małe ultra
skurczyło się do 48 km, dystans 23 km nazwaliśmy „Dużą połówką”. Pożegnaliśmy
sztafety, powitaliśmy wyścig rowerowy.
Potem zaszaleliśmy z datą i po lutym oraz kwietniu przyszła
pora na marzec. Słońce wstało tuż po starcie, więc może magia na starcie była
nieco mniejsza, ale zadyma wciąż gęsta.
Najpierw na trasę ruszyli ultrasi i duatloniści, a półtorej
godziny później – kolarze. Szacowaliśmy,
że dadzą żyć i na mecie pojawią się po jakichś 4 godzinach, ale tak im
rywalizacja weszła na koła, że pierwszy przyjechał już po 3 godzinach i 42
minutach. Dobrze, że Jeffeson’s Catering z zupą zdążył.
Jak już przy jedzeniu jesteśmy – wiele osób z łezką w oku
patrzyło na nieczynny punkt przy ZPB „Kaczmarek”. Ech, zwykle wizyta tu
oznaczała, że meta blisko, a tymczasem cała przygoda dopiero się rozkręcała. Punkt
na Wysokim zwykle ciągnął się jak koniec 31-dniowego miesiąca, a tym razem
zwinęli się zanim niektórzy zdążyli wypić poranną kawę. Kto szukał przepaku w
Stożnym to się zdziwił, bo przepak był w Nowym Kisielinie. Jarogniewice mogłyby
spokojnie obejrzeć teleranek, gdyby był, bo u nich pierwsi zawodnicy pojawili
się gdy słońce było już bardzo wysoko.
Pojawił się też zupełnie nowy punkt – w Parku Książęcym w Zatoniu. Przygotowało go Stowarzyszenie „Nasze Zatonie. Z min uczestników wnioskujemy, że herbatka u księżnej Dino przypadała im do gustu.
Ponoć ultra to niesamowite doznania, czasem omamy wzrokowe.
Dopadło to spora część naszych zawodników, którzy najpierw zastanawiali się,
czy przypadkiem nie biegną Maratonu Piasków (a przecież Nowe Granice słyną z
The Kałuży!), a potem gdy usiłowali sobie przypomnieć, kto to wołał , że nie ma
wody na pustyni, ich oczom ukazał się punkt z piwem. A najśmieszniejsze, że to
nie był omam tylko kolejna nowość – tajny punkt pod dowództwem Ultra Beer
Runnersów.
A potem zaczęły się schody, a właściwie wspinaczka pod
najwyższy punkt na trasie czyli tzw. Bismarcka. Tak, tak, wiemy, że to nie
Tatrzańska, ale przyznać się, kto mówił, że Nowe Granice płaskie jak ciasto z
zakalcem? Dobra, nie będziemy wypominać, bo kto przebiegł ten swoje wycierpiał.
I ta tablica z napisem, że „teraz już tylko z górki”. A tu jeszcze Jagodowe
Wzgórze czekało. Dobrze, że na Bismarcku (kolejna nowość!) czekał nas Was punkt
odżywczy prowadzony przez fantastyczną ekipę z Biegostacji.
No i meta. Upragniona, przeklinana, ale wypatrywana przez
tyle godzin. Łzy wzruszenia, sportowego wk*rwu („I’ll be back!”) czy totalnego
luzu. „Mamo, dobiegłem. Nie, nie gotuj pierogów. Jak ci to powiedzieć, tu też
mają pierogi”. No były! Najlepsze! I wiele innych pyszności też. Wiadomo,
Jefferson’s Catering.
To jeszcze nie koniec nowości. Bo w ramach naszych zawodów fizjoterapeuci postanowili rozegrać swoje Mistrzostwa Polski na dystansie ultra! Tak, zwykle oklejają, masują, aż w końcu nie wytrzymali i sami ruszyli na trasę.
I tak to właśnie było. Kilka osób w trakcie zawodów postanowiło odłożyć tę przygodę na inną okazję (mamy nadzieję, że czujecie się dobrze i że do nas rzeczywiście wrócicie), ale i tak w porównaniu z poprzednimi edycjami było Was dwa razy więcej!