I po Rollercoasterze

Zielona Góra znana jest z wielu powodów. Jednym z nich jest „fakt organizowania w mieście biegów górskich, choć do najbliższego pasma jest co najmniej 140km”. No ale ponoć „w Zielonej Górze nawet zbiegi da się zrobić pod górkę” (cyt. Włóczykij lubuski).

I tak już 7.raz przeciągnęliśmy zawodników po naszym ukochanym lesie zwanym Wzgórzami Piastowskimi. Z zebranych informacji wynikało, że wolicie pakiet startowy skromny, bez dodatków, ale za to tańszy. I tak zrobiliśmy. Ale dzięki naszym sponsorom mogliśmy dorzucić parę gadżetów, które będą fajną pamiątką i przydasiem podczas treningów. Nasze ukłony kierujemy najpierw w stronę firmy AGROBEX – Przestrzeń dopasowana do Ciebie, która od kilku lat wspiera nas regularnie.

Innym wspierającym jest BIEGOSTACJA, gdzie możemy kupić wszelkie wymyślone przez nas nagrody w jak zwykle dobrych cenach.

Od niedawna jest też z nami Decathlon Polska, któremu też serdecznie dziękujemy za wsparcie. Bieg to nie tylko trasa i zawodnicy.

Żaden bieg nie odbędzie się bez solidnego zaplecza, gdzie umieścić można start i metę. Drugi rok gościł nas Uniwersytecki Ogród Botaniczny w Zielonej Górze. Dla biegu trailowego nie można wymarzyć lepszej miejscówki! Pracownicy ogrodu dokładają wszelkich starań, aby spełnić nasze potrzeby. Prąd? Proszzz. Toaleta? Voilà! Ponieważ ktoś się w końcu zorientował i nazwał nas wariacką ekipą, musieliśmy trzymać poziom. I tak, prócz 2 pętelek biegu o łącznej długości ok. 22 km, dorzuciliśmy drugie tyle jeszcze bardziej komplikując trasę. Cytowany wyżej Włóczykij tak to skomentował: Kojarzycie zapewne te rysunki, jakie trzylatek przynosi z przedszkola. Chcąc wspierać małego artystę wykrzykujesz „Jaki śliczny helikopter!”, by usłyszeć w odpowiedzi: „Tato, przecież to ty!” . A inny biegacz dorzucił: „Wygląda to tak, że po chwilowo płaskim starcie, biegniesz pod górę, po czym skręcasz i zbiegasz w dół. Następnie znów pod górę i ostry zbieg, żeby po kolejnym skręcie mieć jeszcze większą górkę do pokonania. Dalej w sumie i tak nie jest lepiej”.

Oznaczenie trasy było w tym roku niezwykłym wyzwaniem. Taśmy i strzałki wieszaliśmy cały poprzedzający zawody tydzień. W przeddzień zawodów – objazd trasy. Kontrola w dniu zawodów i w ich trakcie. Ponoć był zawodnik, który przyjechał pobiec specjalnie, by udowodnić, że nie da się dobrze oznaczyć tak pokręconej trasy. A jednak daliśmy radę, a ów zawodnik zwrócił nam honor. Uff! I znów za potwierdzenie niech posłuży komentarz jednego z biegaczy: „Trasa była super oznaczona. Poza taśmami, były też strzałki kierunkowe, dzięki którymi nie trzeba było za dużo się zastanawiać nad tym jak biec (zwłaszcza że niektóre ścieżki nie były takie oczywiste)”. Wszystko to nie byłoby w ogóle możliwe, gdyby nie Grupa Gezet, która kolejny raz na czas zawodów dostarczyła nam auta do zadań specjalnych. Wjadą niemal wszędzie, przez piach i korzenie, zapewniając przy tym znaczny komfort jazdy. To ważne, bo nadmierne wstrząsy mogłyby pozbawić nas resztek zdrowego rozsądku i kto wie, co wymyślilibyśmy za rok.

O jedzenie się nie martwiliśmy. Niezawodny Jefferson’s Catering myślał za nas, czym by tu nakarmić biegaczy i wolontariuszy. Z rozmów i komentarzy wiemy, że było pysznie!

Od siebie dorzuciliśmy racuchy na punkcie odżywczym. I dzięki temu wszystkiemu pojawił się taki komentarz: „Nie przypominam sobie, by jakikolwiek punkt odżywczy na imprezie biegowej miał taką kuchnię (…). Nie wiem co będzie za rok, ale nie zdziwią mnie nawet krewetki”. Czyżby ktoś właśnie rzucił nam wyzwanie? Jest tylko jeden sposób, by się o tym przekonać – przyjechać do nas na kolejny bieg. Bo w sumie, po co macie siedzieć w domu?

Napisano w News